poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 4

Thayer spojrzał na mnie zaskoczony, sama nie mogłam uwierzyć, że to zrobiłam. Co On mógł sobie o mnie pomyśleć?
- Czemu to zrobiłaś?
- Tak po prostu.. Chciałam. Chodźmy stąd. – pociągnęłam Go za rękę, niestety wyszło tak, że musieliśmy przejść koło stolika Shane’a i jego laski. Shane głośno prychnął i zmierzył Thayera, Jego mina mówiła coś w stylu „niby on jest lepszy ode mnie?” Wyszliśmy szybko z kawiarni, chciałam już iść do domu.
- Kto to był? Ten gość. Patrzył na Ciebie jakby Cię znał. – kiedy przez dłuższą chwilę nie odpowiadałam chłopak powtórzył pytanie.
- Mój były chłopak.. – musiałam Mu powiedzieć prawdę, chciałam być z Nim szczera.
- Aha. To już wszystko rozumiem. Chyba nie mam Ci nic do powiedzenia. Cześć.
- Poczekaj, to nie tak! – Thayer założył kask na głowę, po czym wsiadł na motor i odjechał. Bezradnie patrzyłam jak się oddala. Domyślił się, że pocałowałam Go żeby się zemścić, ale w głębi siebie naprawdę chciałam to zrobić..
Potrzebowałam kogoś, z kim mogłabym porozmawiać. Przyszłam pod dom Lexie. W międzyczasie parę razy dzwoniłam do Thayera, za każdym razem włączała się poczta głosowa. Chciałam Go za wszystko przeprosić, wytłumaczyć, że to nie tak jak myśli. Z Shane’m wszystko było już skończone, nie chciałam Go znać. Kiedy zaczęłam przywiązywać się do Thayera, znów musiałam coś schrzanić. Bardzo tego żałowałam..
Zapukałam cztery razy i raz nacisnęłam dzwonek do drzwi, jak to zawsze robiłam. Z przyjaciółką wymyśliłyśmy tajny szyfr, by mieć pewność, kto przychodzi. Przez 10 minut stałam pod drzwiami jak idiotka i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Nie miałam ochoty wracać do domu, usiadłam na schodkach i wyciągnęłam z torebki papierosa. Nie zdążyłam go odpalić, gdy zaczął padać deszcz. No świetnie, cudowny dzień – pomyślałam i westchnęłam. Robiło się coraz zimniej, a ja miałam tylko bluzkę na ramiączkach. Zaczęłam trząść się z zimna i wtedy zobaczyłam kolegę z klasy, Oliviera. W klasie nikt za Nim nie przepadał, był skryty i rzadko z kimś rozmawiał. Kiedyś napisał wiersz dla jednej dziewczyny ze szkoły, chłopacy mu go zwinęli i cała klasa się z niego śmiała. Ja, jako jedna z niewielu naprawdę go lubiłam. Nie imponowali mi chłopcy, którym w głowie tylko seks i imprezy.
Kiedy Olivier na mnie spojrzał pomachałam Mu i zawołałam Go. Szurając butami zbliżał się w moim kierunku, na Jego oczy spadała ciemna grzywka, na głowę założony miał kaptur. Ledwo widziałam Jego zielone oczy.
- Cześć, co jest?
- Hej. Tak chciałam porozmawiać, czekam właśnie na Lexi, ale trochę się rozpadało. – nie przestawałam się trząść, chłopak to zobaczył i po chwili przykrył mnie swoją bluzą. Podziękowałam Mu i uśmiechnęłam się szeroko.
- Mogę z Tobą posiedzieć? Chyba potrzebujesz rozmowy. – miał rację. Nic mi się nie układało, w domu nikt się mną nie interesował, chłopak na którym zaczęło mi zależeć nawet nie dał sobie nic wyjaśnić. W głębi siebie wiedziałam, że zrobiłam źle, wszystko za szybko się potoczyło. Przecież nie wiedziałam, czy Thayer odwzajemnia moje uczucia. Mógł traktować mnie jak zwykłą znajomą, z którą raz na jakiś czas pójdzie na kawę.
- Jasne. Zgadłeś, ale widzę że Ciebie też coś gnębi. – w Jego oczach łatwo było dojrzeć ból, chciałam Mu jakoś pomóc. Olivier usiadł koło mnie i odgarnął grzywkę spadającą Mu na oczy.
- Taa. Pamiętasz tą dziewczynę, dla której napisałem list? Umawiałem się przez dwa miesiące z Naomi, kochałem Ją przez całą pierwszą klasę, wiesz, mydliła mi oczy, że kocha tylko mnie. Chciała żebym dał Jej trochę czasu, bo chce pozbierać się po nieudanym związku. Zgodziłem się i czekałem na Nią przez cały czas. Miałem nadzieję, że zapomni o swoim byłym i będziemy razem szczęśliwi, ale jak zobaczyłem ich razem coś we mnie pękło. Widziałem jak się całują, jak na siebie patrzą, cholerne gołąbeczki. – widziałam, że bardzo Go to bolało, nie dziwiłam Mu się, został oszukany. – Najgorsze, że nadal Ją kocham i zrobiłbym dla Niej wszystko, mimo że tak mnie zraniła. Nie da się zapomnieć o osobie, która była całym Twoim światem.
Byłam zaskoczona, widywałam Naomi w szkole, wyglądała na naprawdę miła dziewczynę. Pozory mylą, a my często się zawodzimy. Było mi bardzo szkoda Oliviera, był bardzo uczuciowy i mocno to przeżył. Przytuliłam Go delikatnie, kładąc dłonie na Jego plecach.
- Wszystko się jakoś ułoży. – sama chciałam w to wierzyć.
- Już powoli się przyzwyczajam, że zawsze wszystko się schrzani. Najpierw jesteś szczęśliwy, a później ktoś wbija Ci sztylet w serce i świat traci sens. Wiesz jakie to uczucie? Nie polecam.
Dokładnie wiedziałam o czym mówił, jeszcze niedawno leżałam w łóżku, zalewając się łzami i pożerając hektolitry lodów waniliowo truskawkowych. Wiedziałam jak się czuł, Shane także bardzo mnie zranił, sama nie wierzyłam, że tak szybko się pozbierałam. Miałam nadzieję, że u Oliviera będzie tak samo, zapomni o Niej i znajdzie sobie dziewczynę, która będzie warta Jego uczucia.
Deszcz przestał padać, na niebie powoli się rozjaśniało. Po około godzinnej rozmowie w końcu zjawiła się Lexi, jak zwykle uśmiechnięta i radosna, ale gdy zobaczyła mojego rozmówcę od razu zmieniła wyraz twarzy.
- To ja już pójdę, jakbyś chciała porozmawiać, to wiesz gdzie mnie szukać. – Olivier pomachał mi i szybko się oddalił. Kiedy już zniknął z pola mojego widzenia przypomniałam sobie, ze mam na sobie Jego bluzę.
- Cześć. O co chodziło? – pocałowałam swoją przyjaciółkę w policzek i spojrzałam na Nią. Na Jej szyi zobaczyłam wielką malinkę, zaśmiałam się w duchu i czekałam na Jej reakcje.
- Hej, hej. A przestań, po co gadasz z takim dziwakiem? I w ogóle co Ty masz na sobie? Ściągnij to lepiej, bo jeszcze się czymś zarazisz. – nie rozumiałam Jej, jak Ona mogła być taka bezpośrednia? Przecież Olivier był normalnym chłopakiem, z którym można było porozmawiać w porównaniu z innymi osobami z klasy.
- O co Ci chodzi? Coś Ci zrobił? Nawet Go nie znasz..
- Wystarczy, że widzę jak się zachowuje i jak się ubiera. Co On ma w ogóle za tatuaże? Jakieś czachy i nie wiadomo co. – prychnęłam głośno, nie poznawałam swojej przyjaciółki. Teraz w ogóle nie miałam ochoty z Nią rozmawiać. Dlaczego oceniała kogoś po wyglądzie?
- Żałosna jesteś, wiesz? – zeszłam po schodach i zaczęłam biec w stronę mojego domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz