niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 8

Przez parę godzin bawiłyśmy się na basenie, co jakiś czas zaczepiali nas chłopcy, ale my nie byłyśmy zainteresowane.. przynajmniej ja. Zanim skóra zaczęła nam się marszczyć poszłyśmy po ręczniki i przebrałyśmy się. Podczas pobytu na basenie opowiedziałam Heather dużo o sobie, zaczynając od przygody z Thayerem, a kończąc na romansie mojej mamy. Czułam, że rozumie mnie jak nikt, jakbyśmy znały się co najmniej rok. Heather zaproponowała mi bym została z nią w hotelu, przecież i tak miała wszystko opłacone. Przystałam na tę propozycję, i tak nie miałam się gdzie zatrzymać. Z Heather przez całą noc nie spałyśmy, jeszcze z nikim nie miałam tylu wspólnych tematów, chociaż znałyśmy się zaledwie jeden dzień. 
Z samego rana wzięłam telefon, by zobaczyć czy dostałam jakieś wiadomości. Chociaż nie chciałam tego przyznać tęskniłam za Thayerem. Byłam na niego zła, ale Heather doradziła mi bym się z nim spotkała. Nie wiedziałam, czy byłam gotowa na kolejne rozczarowanie. Dostałam od niego cztery wiadomości i tak jak przypuszczałam parę smsów od mamy z prośbą bym wróciła do domu. Wiedziałam, że żałuje tego co zrobiła, ale to nie mnie powinna prosić, ojciec na pewno tak szybko jej nie wybaczy. Najbardziej było mi szkoda mojej siostry, która pewnie dalej nie wie gdzie i dlaczego tato naprawdę pojechał. 
- Heeej! O czym tak myślisz? - z rozmyślań wyrwała mnie Heather, która musiała mi się przyglądać przez dłuższą chwilę.
- Tak ogółem, o niczym i o wszystkim. Jakie plany na dziś? - zmieniłam temat, bo miałam już dosyć zastanawiania się, co ja powinnam zrobić. 
- Muszę dzisiaj gdzieś wyjść, ale może zobaczymy się później? Mogłybyśmy na przykład pograć w.. golfa? - obie wybuchnęłyśmy śmiechem, bo w nocy naśmiewałyśmy się z ludzi, którzy to robią, uważałyśmy to za jedną z najnudniejszych rzeczy, mimo że żadna z nas nigdy nie trzymała kija golfowego w ręce.
- Taak, bardzo dobry sposób na zanudzenie się na śmierć! Ale co powiesz na gokarty? Zawsze chciałam zepchnąć kogoś z toru, a Ty będziesz idealną kandydatką. 
- Bardzo śmieszne! A są tu dwuosobowe gokarty? Mogłybyśmy razem zepchnąć jakąś denerwującą laskę. - dziewczyna spojrzała na mnie oczekując odpowiedzi. 
- To też jakiś pomysł. Więc jesteśmy umówione. - zapisałam jej swój numer na kartce, która wcześniej leżała na stoliku przy łóżku. - Zadzwoń jak już będziesz wolna. Ja będę się już zbierać, wrócę do domu porozmawiać z mamą a później pójdę do Thayera, tak jak mi radziłaś. Dziękuję za wczoraj, świetnie się bawiłam. - wcześniej się ubrałam, zostały mi tylko buty, które na siebie nałożyłam dwoma szybkimi ruchami. Heather przytuliła i pocałowała mnie w policzek na pożegnanie. Gdy już wyszłam z hotelu przejechałam dłonią po policzku, miałam na nim ślady po szmince Heather. 
Postanowiłam wybaczyć mamie i pomóc jej odzyskać tatę, wierzyłam że jeszcze może być dobrze. Wróciłam do domu, nawet gdybym chciała się wyprowadzić nie miałabym gdzie, nie miałam żadnych oszczędności. Opowiedziałam mamie o Thayerze, pomijając to, że się z nim przespałam i gdzie go poznałam. Tak samo jak Heather radziła mi do niego pojechać i wszystko wyjaśnić. 
Po obiedzie pojechałam autobusem do Thayera, bałam się co mi powie, nie chciałam by nasza znajomość tak szybko się skończyła. Naprawdę się w nim zakochiwałam, chociaż ledwie się znaliśmy. Nie miałam czasu na zastanawianie się, bo byłam już przy drzwiach Thayera. Zapukałam trzy razy i czekałam aż ktoś mi otworzy. Usłyszałam głos małego dziecka, czy na pewno dobrze trafiłam? Po krótkiej chwili ktoś zaczął zbliżać się w moją stronę. Chciałam cofnąć się i wrócić do domu, ale było już za późno. Drzwi otworzyła mi kobieta, około 25 lat z małym chłopcem na rękach, który był bardzo podobny do Thayera. Zakręciło mi się w głowie, czy to było jego dziecko? Z tą kobietą? Musiałam jak najszybciej stamtąd uciekać.
- Witam, o co chodzi? - od razu poznałam po głosie, że to ona odebrała wtedy telefon.
- To dziecko Thayera? W takim razie wiesz, że Cię zdradza? - dziewczyna zaczęła się głośno śmiac, ale zaraz po chwili zrobiła poważną minę.
- Jestem siostrą Thayera, Katie a Ty pewnie jesteś Elena? Mówił mi o Tobie, spokojnie to nie jego dziecko. - myślałam, ze zapadnę się pod ziemię. Jak mogłam się tak pomylic? Podejrzewałam go o zdradę, myślałam że ta jedna noc dla niego nic nie znaczyła.
- Tak, jestem Elena. Miło mi Cię poznac i przepraszam, myślałam że jesteś kimś innym. Zauważyłam podobieństwo między Twoim synkiem a Thayerem. - uśmiechnęłam się do chłopca i pogłaskałam go po głowie. Miał takie same oczy jak on.
- Są bardzo podobni, mały też ma na imię Thayer, właśnie po bracie. Wejdziesz? Thay wyszedł do sklepu, ale zaraz powinien byc. Wiesz jaki wczoraj był załamany, gdy mu nie odpisywałaś? Siedział i grał, musi mu na Tobie naprawdę zależec. - weszłam do środka i ściągnęłam buty. Usiadłyśmy z Katie w kuchni. Tęskniłam za Thayerem, chciałam jak najszybciej go zobaczyć. Było mi głupio, że wczoraj w ogóle się do niego nie odezwałam. 
Byłam tak pochłonięta rozmową, że nawet nie zauważyłam kiedy do kuchni wszedł Thayer.
- Widzę, że już poznałaś moją siostrę? I mojego chrześniaka? - Thayer miał na sobie czarną bluzę, te samą, co wtedy gdy się poznaliśmy. Naszła mnie dzika ochota by ją z niego zedrzec, nakrzyczałam na siebie w myślach. Najpierw musiałam mu wszystko wyjaśnić.
- Tak, poznałyśmy się. Idę z małym na spacer, a wy sobie porozmawiajcie. - Katie puściła mi oczko i wyszła z kuchni, machając mi.
- Czesc Eleno. Co tu robisz? - Thayer usiadł naprzeciwko mnie, nie witając się ze mną, wyglądał na obrażonego. - Pomijam to, że wczoraj próbowałem się do Ciebie dodzwonic z pięcdziesiat razy. Czemu nie odbierałaś, ani nawet nie oddzwoniłaś? To była tylko jedna noc, tak? - Byłam zaskoczona jego pytaniem.
- Thay.. Nie, to nie tak. Trochę głupio wyszło. Słuchaj, zadzwoniłam do Ciebie wczoraj i odebrała jakaś dziewczyna, Twoja siostra, ale wtedy tego nie wiedziałam, myślałam że masz dziewczynę, dlatego nie oddzwaniałam. Przepraszam, wybaczysz mi? - Wstałam z krzesła i schyliłam się nad nim, wyszeptałam mu do ucha słodkie "proszę" po czym delikatnie go w nie ugryzłam.
- Chyba musisz się trochę bardziej postarać. - Thayer wziął mnie na swoje kolana, tak że siedziałam przodem do niego.

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 7

A jeśli odebrała ta laska, z którą widziałam Thayera po raz pierwszy? Nie mogłam uwierzyć, że dla Niego to nic nie znaczyło. Przecież spędziliśmy razem noc, powoli się w Nim zakochiwałam. Tak.. Głupia Elena znów myślała, że ktoś może się w niej zakochać. Teraz już kompletnie nie wiedziałam co robić, nie miałam się gdzie podziać. Nawet nie stać mnie było na jedną noc w hotelu, nie mówiąc już o braku prysznica, bądź wanny.
Usiadłam na ławce w moim ulubionym parku, jak zwykle przewijało się przez niego mnóstwo ludzi. Tato od dziecka mnie tutaj zabierał, zawsze chlapaliśmy się wodą z fontanny, której niestety już tu nie ma.
- Wolne tutaj? – do ławki zbliżyła się niewysoka dziewczyna w prostych ciemnych włosach, zmierzyłam ją od góry do dołu i przesunęłam się niechętnie.
- Tak, proszę. – usiadła obok mnie i założyła nogę na nogę, miała na sobie bluzkę sięgającą do pępka,  w którym miała kolczyka, neonowe szorty i wysokie szpilki. Zaczęłam się jej przyglądać dłużej niż powinnam. Dziewczyna po chwili wyciągnęła telefon w etui koloru takiego samego jak szorty i do kogoś zadzwoniła, nie chciałam podsłuchiwać, ale rozmawiała tak głośno, że nawet z słuchawkami w uszach słyszałabym ją bardzo wyraźnie, nawet nie starała się ściszyć głosu.
- Mam dziś taką ochotę.. Ty też wiem o tym.. – myślałam, że się przesłyszałam, celowo kaszlnęłam, laska chyba udawała, że tego nie słyszała, bo dalej opowiadała jaką to ma ochotę na seks dziś wieczorem. Gdy w końcu skończyła rozmawiać zwróciła się do mnie.
- Wiem co o mnie myślisz, ale ja wcale taka nie jestem. – nagle dziewczyna zaczęła płakać, byłam zaskoczona, nie wiedziałam co się dzieje, próbowałam ją uspokoić, z marnym skutkiem.
- Przepraszam, zwierzam się obcej osobie.. – wyciągnęła papierosa z torebki, ręka jej się trzęsła, wsunęła mi zapalniczkę między palce i skinęła głową, odpaliłam go jej i podałam zapalniczkę. Dym zaczął unosić się z jej warg.
- Palisz? Mam więcej w paczce. – wyciągnęła paczkę l&mów i podała mi. Wyciągnęłam jednego i oddałam dziewczynie, swoje zostawiłam w domu, więc musiałam sobie jakoś radzić.
- Jestem Elena.
- Ja Heather. Mucho gusto! – obie zaśmiałyśmy się głośno.
- Znasz hiszpański? Akurat wiem co to znaczy, ostatnio trochę się uczyłam, ale jakoś mi to nie szło.
- No jasne, mieszkam w Barcelonie od paru lat, teraz przyjechałam tutaj pierwszy raz na wakacje, zastanawiam się czy nie zostać tutaj na dłużej, bo szkołę już skończyłam. Jeśli chcesz to mogę Cię trochę nauczyć, za darmo! – tak jak przypuszczałam była starsza ode mnie. Na początku gdy ją zobaczyłam myślałam, że nie odezwie się do mnie ani słowem, zazwyczaj wolałam unikać takich dziewczyn, one też niezbyt często wykazywały chęć poznania mnie. Przypominała mi Lindsey, chociaż była o wiele ładniejsza i prawie w ogóle się nie uśmiechała.
- Chętnie skorzystam, a ja mogę Ci pokazać miasto, chyba że jesteś tutaj z kimś. – za chwilę pożałowałam tego co powiedziałam, bo dziewczyna wyraźnie się speszyła, chyba przypominając sobie o wcześniejszej rozmowie przez telefon.
- Przyjechałam sama, mieszkam w hotelu, fajny tam mają basen. – sięgnęła do torebki, tak niefortunnie ją złapała, że cała zawartość wysypała się na trawnik. Chciałam Jej pomóc to pozbierać, zobaczyłam blond perukę, podniosłam ją i uniosłam brwi w górę, po co jej to? Heather prawie wyrwała mi ją z ręki i szybko schowała do dużej kieszeni swojej torby. Wykrzywiłam usta i spojrzałam na Nią pytająco.
- To nie moje. Chcesz iść ze mną na ten basen? Mam wszystko opłacone i mogę o każdej porze przyprowadzić kogo chcę. Chodź, zobaczysz będzie nieziemsko! – dziewczyna wstała i pociągnęła mnie za rękę. – no chodź, nie daj się prosić!
- Ale ja nawet nie mam stroju! – nie mogłam teraz wrócić do domu. Bo co miałam powiedzieć? „Cześć mamo, przyszłam po strój, kocham Cię”? Musiałam się pogodzić z tym, że te czasy już nie wrócą i to nie ja musiałam się martwić naprawianiem tego.
- Ja wzięłam parę strojów, na pewno znajdzie się jakiś dla Ciebie. Zobaczysz jakich przystojnych barmanów mają. Może jakiegoś poderwiesz! – dziewczyna lekko mnie popchnęła i szeroko się uśmiechnęła, pokazując swoje idealnie białe zęby. Thayer mógłby z Nią rywalizować o najpiękniejszy uśmiech.
Po jakichś 10 minutach byłyśmy już w hotelu, nigdy nie byłam w środku, choć wiele razy obok niego przechodziłam. Myślałam, że w takich hotelach śpią tylko gwiazdy, byłam ciekawa skąd Heather wzięła pieniądze na nocleg tutaj. Dziewczyna wzięła klucze do pokoju, wjechałyśmy windą na samą górę. Weszłyśmy do pokoju, nie wiedziałam co powiedzieć, to nie był pokój, to był apartament i to dwa razy większy niż mój dom!
- Przepraszam, trochę brudno tutaj, później to jakoś ogarnę, zaraz Ci przyniosę strój. – przytaknęłam głową, spojrzałam w dół na coś świecącego, zdążyłam zauważyć paczkę prezerwatyw zanim Amy kopnęła ją pod łóżko. Dziewczyna wyjęła ze swojej wielkiej walizki czerwony strój i podała mi. Spytałam o toaletę by móc się tam przebrać, weszłam do niej i zaczęłam ściągać swoje ubrania. Ubrałam na siebie strój, poprawiłam go by dobrze na mnie leżał, wyglądałam naprawdę dobrze, wyszłam z łazienki. Heather gdzieś zniknęła, słyszałam Jej głos na korytarzu, myślałam, że rozmawia z jakimś pracownikiem hotelu, ale ona znów rozmawiała przez telefon, bo nie słyszałam by ktoś jej odpowiadał.
- Nie mogę się już doczekać, jutro się Tobą nacieszę. Kończę do zobaczenia. – dziewczyna po chwili wróciła i patrząc na mnie klasnęła w ręce.
- No, no. W tym stroju na pewno kogoś wyrwiesz, pasuje Ci, możesz go zatrzymać! Poczekaj na mnie, tylko się przebiorę i możemy iść. Weź jeszcze jakieś dwa ręczniki, są w tamtej szafie. – wskazała palcem na szafę w rogu, wyciągnęłam dwa jasne ręczniki i położyłam je na łóżku. Gdy Heather się przebierała zastanawiałam się z kim tak namiętnie rozmawiała przez telefon, mówiła że jest tutaj sama, nie wiedziałam czy mogę Jej zaufać. Po 5 minutach wyszła z łazienki w pięknym jednoczęściowym stroju, z wycięciami po bokach, tak że dół trzymał tylko jeden pasek. Wyglądała naprawdę niesamowicie, to za Nią oglądnąłby się każdy facet. Wyszłyśmy z apartamentu i skierowałyśmy się w stronę basenu, miałam rację, po drodze mężczyźni zawieszali wzrok na Amy. Ona celowo prowokowała, kręcąc tyłkiem i oblizując wargi. Nigdy nie byłam taka jak ona, raczej byłam cieniem swoich atrakcyjniejszych przyjaciółek, ale może te czasy miały właśnie się skończyć? Bo Heather szła na równi ze mną, nie chciała się wyróżniać, ona po prostu miała taki styl bycia i bardzo mi się to podobało.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 6

- Cześć piękna. – obudziłam się, wyprostowałam nogi i uśmiechnęłam się szeroko. Thayer zrobił dla mnie śniadanie i herbatę. Na dużej tacce postawił talerz z tostami, a obok leżała herbata i cukier. Przetarłam oczy i lekko uszczypnęłam się w rękę, nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy chłopak pocałował moje czoło.
- Heej. Jak się spało? To dla mnie?
- Bardzo dobrze. No jasne, smacznego. Podobała mi się zeszła noc. – uśmiechnął się łobuzersko, w Jego policzkach pojawiły się słodkie dołeczki, które tak bardzo lubiłam.
Chciałam z Nim zostać, ale wiedziałam, że muszę porozmawiać z mamą, o tym co się wczoraj stało. Przecież nie mogliśmy udawać szczęśliwej rodzinki, nie umiałam tak. Byłam rozdarta między mamą, a ojcem, chciałam żeby dowiedział się o tym co zrobiła mama, ale z drugiej strony nie mogłam pozwolić na to, by nasza rodzina się rozpadła. Musiałam zostać sama, wszystko przemyśleć.
- Thayer, ja muszę już iść. To była naprawdę fajna noc, dziękuje. – ubrałam się szybko, pocałowałam Go w policzek i niemal wybiegłam, nawet nie zdążył zareagować. Miałam nadzieję, że nie będzie na mnie zły.
W drodze do domu zorientowałam się, że zostawiłam u Thayera bluzę Oliviera, nie znałam Jego adresu, więc po powrocie miałam napisać do Niego na facebooku. Teraz jednak nie mogłam o tym myśleć.
Kiedy wróciłam do domu tato pakował swoje rzeczy do torby, którą zawsze zabieraliśmy na wakacje. A więc matka Mu powiedziała, a On postanowił spakować manatki i wynieść się z domu. Tak bardzo tego nie chciałam, wiedziałam że nigdy nie wybaczę tego mamie.
- Tato nie możesz tego zrobić.. – próbowałam Go zatrzymać.
- Eleno przepraszam, ale Twoja matka naprawdę zrobiła coś niewybaczalnego, odezwę się do Ciebie. – tak po prostu wyszedł zostawiając mnie samą. Osunęłam się na ziemię i zaczęłam płakać. Cały świat odwrócił się do góry nogami. Ojciec, który zawsze mnie wspierał odszedł od mamy, ode mnie. Miałam ochotę położyć się do łóżka i już z niego nie wstawać. Najgorsze było, że nie mogłam nic zrobić, ta cholerna bezsilność.
- Córeczko.. Wybacz mi, ojca nigdy nie było w domu.. To po prostu tak wyszło, nie trwało długo. Kocham Twojego tatę. – o mało się nie udławiłam, nie mogłam słuchać tych bzdur. Jak ona śmiała jeszcze się tłumaczyć? Przecież na zdradę nie ma żadnego wytłumaczenia.
- Chyba zwariowałaś, przez Ciebie ojciec odszedł! Nie chcę Cię znać, biorę swoje rzeczy i wynoszę się! Gdziekolwiek byle z dala od Ciebie! – sama nie zdawałam sobie sprawy, że potrafię tak krzyczeć, zazwyczaj takie słowa nie padały z moich ust. Teraz po prostu paplałam, co ślina przyniosła mi na język.
Przeszłam do swojego pokoju i z szafy wyciągnęłam torbę na trening, zaczęłam pakować bluzki, bluzy i spodnie. Jeszcze nie wiedziałam, gdzie się zatrzymam. W portfelu miałam 10 dolarów, starczyło tylko na kanapkę z tuńczykiem i bilet autobusowy. Do mniejszej kieszeni torby spakowałam kosmetyki, prostownicę i wszystko inne czego używałam na co dzień. Na parapecie leżało zdjęcie z wakacji, na którym byłam z tatą. Polecieliśmy wtedy w trójkę do Egiptu. Wtedy jeszcze byliśmy kochającą się rodziną. Westchnęłam głośno i spakowałam zdjęcie, zapięłam torbę i zawiesiłam ją na ramię. Ubrałam czarne trampki do kostki i wyszłam z domu, rzucając oziębłe „żegnam”. Z tylnej kieszeni spodni chciałam wyciągnąć papierosy, ale nie było ich. Musiałam zostawić je w domu, przeklęłam w myślach. Po 20 minutach dotarłam do parku, gdzie wczoraj widziałam się z Thayerem. Musiałam zastanowić się gdzie pójść, przecież nie mogłam spać pod mostem. Pierwsza na myśl przyszła mi Lexie, ale zeszłego wieczoru doszło między Nami do kłótni. Lindsey pewnie nie było w domu, cały czas imprezowała. Został mi tylko Thayer, ledwo się poznaliśmy a ja już wprowadzam bałagan w Jego życie. Nie miałam wyboru, miałam nadzieję że zrozumie i pozwoli mi chociaż trochę u Niego zostać. Wyciągnęłam telefon, na wyświetlaczu pokazało się połączenie przychodzące od Olivii, mojej siostry. Z tego wszystkiego zupełnie o Niej zapomniałam, pewnie o wszystkim już wiedziała. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Cześć. Co jest?
- Hej, gdzie jesteś? Mama chce żebyś przyszła na obiad, tato wyjechał do babci na parę dni, bo chce żeby Jej w czymś tam pomógł. Więc lepiej się pospiesz zanim wystygnie. – a więc mama postanowiła wszystko przed Nią ukrywać. Wyjazd do babci? Żałosna wymówka, tato prawie w ogóle nie rozmawiał ze swoją mamą. Dziwiłam się Olivii, że łyknęła tą ściemę. Chciałam wiedzieć, gdzie ojciec naprawdę się zatrzymał. Musiałam coś wymyślić, nie mogłam opowiedzieć Jej tego przez telefon.
- Dzisiaj mnie nie będzie, śpię u Lexie. Może kilka nocy u Niej zostanę, przekaż mamie. – tylko na tyle się zdobyłam, miałam nadzieję że moja młodsza siostra niczego się nie domyśli, nie myliłam się.
- Ok przekażę, tylko pozdrów Justina. Będę siedzieć w Twoim pokoju! – szybko się rozłączyła. Justin był bratem Lexie, Olivia od zawsze się w nim kochała, On jednak wydawał się nie być Nią zainteresowany. Z resztą nie dziwiłam Mu się, Olivia była tylko wkurzającą nastolatką. Justin wolał dziewczyny starsze od siebie, kiedyś Lexie opowiadała mi, że zakochał się w swojej nauczycielce od chemii.
Kiedy już miałam chwilę spokoju usiadłam na ławce w parku, zadzwoniłam do Thayera. Po 3 sygnałach usłyszałam głos jakiejś kobiety.
- Słucham? Thayer właśnie się kąpie. – zachichotała i czekała na odpowiedź. Jednak z moich ust nie padło żadne słowo, rozłączyłam się szybko. Co to do kurwy miało być?

środa, 29 maja 2013

Rozdział 5

Weszłam do domu i otworzyłam drzwi kluczem, myślałam że w domu nikogo nie ma. Żeby wejść do swojego pokoju musiałam przejść przez pokój rodziców. Już miałam ciągnąć za klamkę, gdy usłyszałam ciche pojękiwania Nie wiedziałam co się dzieje, więc spojrzałam przez dziurkę od klucza, nie mogłam uwierzyć, w to co widziałam. Moja mama leżała na jakimś obcym facecie w łóżku.
- Ja pierdole. – powiedziałam to na tyle głośno, że moja matka gwałtownie wstała.
Ojciec harował, by utrzymać całą rodzinę, a ona puszczała się z jakimś gościem? Jak mogła nam to zrobić, jak mogła zrobić to ojcu? Na to nawet nie było żadnego wyjaśnienia.
Otworzyła drzwi, okrywając się szlafrokiem, Jej twarz automatycznie zalała fala wstydu.
- Elena.. Co Ty tutaj robisz? Nie powinnaś być w szkole?
- Są wakacje. Gdybyś się mną interesowała, wiedziałabyś wszystko, ale nie bo Ty wolisz sypiać z jakimś frajerem. – parsknęłam z pogardą, spoglądając na tego kolesia, był niewiele starszy ode mnie. Spojrzał na mnie zażenowany, szybko zakładając bokserki. – A co z tatą? Nienawidzę Cię! Rozumiesz!?
- Nie chciałam tego. Elena.. Proszę..
- Daruj sobie. Pieprzcie się wszyscy! – trzasnęłam z całej siły drzwiami, wydawało mi się, że szyba roztrzaskała się na milion kawałków. Wybiegłam szybko z domu, nie wiedziałam co robić i gdzie pójść, wszystko szło nie tak jak miało być. Tak bardzo chciałam porozmawiać z Thayerem, potrzebowałam Go. Obiecałam sobie, że ostatni raz do Niego zadzwonię. Nie miałam już siły niczego wyjaśniać. Łzy spływały po moich policzkach, włączył się sygnał, po chwili usłyszałam głos chłopaka.
- Proszę, spotkajmy się. Potrzebuję rozmowy. – powoli głos mi się łamał, byłam roztrzęsiona, nie byłam w stanie wymawiać dalszych słów.
- Eleno, spokojnie. Co się dzieje? Gdzie jesteś? Gdzie mam przyjechać?
- Przyjedź na Contown Street, będę czekać na pomoście. – rozłączyłam się i trzęsącą się dłonią schowałam telefon do kieszeni. Usiadłam na murku i schowałam twarz w dłoniach.
Czym ja sobie na to zasłużyłam? Myślałam, że rodzice są ze sobą szczęśliwi, przecież sprawiali wrażenie zakochanych i oddanych sobie. Czy mama w ogóle pomyślała o Nas? Bałam się reakcji ojca, On zawsze był impulsywny. A jeśli wezmą rozwód? Nie mogłam do tego dopuścić. Mimo, że w ogóle się mną nie interesowali, nie chciałam żeby moja rodzina się rozpadła. Kochałam ich, to oni pokazali mi jak mam żyć.
- Przyjechałem najszybciej jak mogłem. Co się stało? – Thayer przytulił mnie do siebie i pogłaskał mnie po włosach. Wybuchłam spazmatycznym płaczem, nie mogłam już kryć wszystkich uczuć w sobie, nie dawałam sobie rady.
- No już, spokojnie, jestem przy Tobie. Opowiedz mi wszystko.
- Widziałam mamę z innym facetem w łóżku, zdradziła tatę.. Pokłóciłam się z przyjaciółką, a do tego Ty się do mnie nie odzywałeś. – przytuliłam się do Niego i położyłam głowę na Jego ramieniu.
- Wszystko się ułoży, powinnaś porozmawiać z mamą, musi Ci wszystko wyjaśnić. Nie mogłem już wytrzymać nie odzywając się do Ciebie. Tęskniłem.. Bardzo.
W jednej chwili wszystko przestało się liczyć, istniał tylko On. Przy Thayerze zapominałam o wszystkich problemach.
- Już dawno chciałem to zrobić. – położył dłonie na moich biodrach i musnął moje usta swoimi wargami. Pocałowałam Go namiętnie, wsadziłam dłonie w tylne kieszenie jego spodni.
- Chodźmy do mnie. – szepnął mi do ucha, a ja nie zastanawiając się nawet przez chwilę, zgodziłam się.
Weszliśmy do pokoju Thayera, pachniało tam Jego męskimi perfumami. Nie miał wielkiego pokoju, w kącie stało łóżko, zaścielone czarną pościelą. Na ścianach namalowane było graffiti, które jak przypuszczałam sam namalował. Podobało mi się tam, było po prostu skromnie.
Rzuciłam Thayera na łóżko i usiadłam na Nim okrakiem, podwinęłam Mu koszulkę i zaczęłam muskać ustami Jego opalony brzuch. Pragnęłam Go, ale byłam jeszcze dziewicą. Byłam pewna, że to z Nim chcę przeżyć swój pierwszy raz. Nie byłam jednak pewna czy On tego chciał, ale zaraz dostałam potwierdzenie. Chłopak wsunął swoje zimne dłonie pod moją bluzkę i ściągnął ją, rzucając ją niedbale. Przejechał opuszkiem palca po moich plecach, przez moje ciało przeszło multum przyjemnych dreszczy. Odpięłam guzik u Jego spodni i rozpięłam Jego rozporek, zsunęłam spodnie i odrzuciłam je za siebie. Thayer cały czas patrzył mi w oczy, jakby pytał o pozwolenie, ściągnął moje rurki i zaczął jeździć dłonią po wewnętrznej stronie ud. Wpiłam się z namiętnością w Jego wargi, palce jednej ręki wplotłam w Jego włosy, drugą dłonią bawiłam się gumką od Jego bokserek. Thayer wsunął ręce pod zapięcie mojego stanika, po chwili go odpiął, przygryzł swoje wargi i zbliżył swoją twarz do moich piersi, delikatnie muskał je ustami, ja w tym czasie wsunęłam obie dłonie w Jego bokserki. Bawiłam się Jego przyjacielem, chłopak cicho jęknął, zsunęłam Jego bokserki. Chciałam jak najszybciej czuć Go w sobie, niczego tak nie pragnęłam w tej chwili. Thay ściągnął moje majtki i zamruczał seksownie, wbiłam Mu swoje paznokcie w plecy, drapiąc Go lekko.
- Jesteś pewna? – pokiwałam głową, a chłopak delikatnie we mnie wszedł. Bolało, ale po chwili ból zastąpiła przyjemność. Docisnęłam Go do siebie, przyspieszył trochę tempo, nigdy nie czułam takiej rozkoszy, jęczałam głośno, wbijając paznokcie w Jego skórę. Pocałowałam czule Jego wargi, kładąc dłonie na Jego policzkach. Chciałam czuć Go w sobie głębiej, nie myślałam, że mój pierwszy raz będzie taki cudowny. Po wszystkim czułam się szczęśliwa, cieszyłam się, że to właśnie Thayer był moim pierwszym.

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 4

Thayer spojrzał na mnie zaskoczony, sama nie mogłam uwierzyć, że to zrobiłam. Co On mógł sobie o mnie pomyśleć?
- Czemu to zrobiłaś?
- Tak po prostu.. Chciałam. Chodźmy stąd. – pociągnęłam Go za rękę, niestety wyszło tak, że musieliśmy przejść koło stolika Shane’a i jego laski. Shane głośno prychnął i zmierzył Thayera, Jego mina mówiła coś w stylu „niby on jest lepszy ode mnie?” Wyszliśmy szybko z kawiarni, chciałam już iść do domu.
- Kto to był? Ten gość. Patrzył na Ciebie jakby Cię znał. – kiedy przez dłuższą chwilę nie odpowiadałam chłopak powtórzył pytanie.
- Mój były chłopak.. – musiałam Mu powiedzieć prawdę, chciałam być z Nim szczera.
- Aha. To już wszystko rozumiem. Chyba nie mam Ci nic do powiedzenia. Cześć.
- Poczekaj, to nie tak! – Thayer założył kask na głowę, po czym wsiadł na motor i odjechał. Bezradnie patrzyłam jak się oddala. Domyślił się, że pocałowałam Go żeby się zemścić, ale w głębi siebie naprawdę chciałam to zrobić..
Potrzebowałam kogoś, z kim mogłabym porozmawiać. Przyszłam pod dom Lexie. W międzyczasie parę razy dzwoniłam do Thayera, za każdym razem włączała się poczta głosowa. Chciałam Go za wszystko przeprosić, wytłumaczyć, że to nie tak jak myśli. Z Shane’m wszystko było już skończone, nie chciałam Go znać. Kiedy zaczęłam przywiązywać się do Thayera, znów musiałam coś schrzanić. Bardzo tego żałowałam..
Zapukałam cztery razy i raz nacisnęłam dzwonek do drzwi, jak to zawsze robiłam. Z przyjaciółką wymyśliłyśmy tajny szyfr, by mieć pewność, kto przychodzi. Przez 10 minut stałam pod drzwiami jak idiotka i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Nie miałam ochoty wracać do domu, usiadłam na schodkach i wyciągnęłam z torebki papierosa. Nie zdążyłam go odpalić, gdy zaczął padać deszcz. No świetnie, cudowny dzień – pomyślałam i westchnęłam. Robiło się coraz zimniej, a ja miałam tylko bluzkę na ramiączkach. Zaczęłam trząść się z zimna i wtedy zobaczyłam kolegę z klasy, Oliviera. W klasie nikt za Nim nie przepadał, był skryty i rzadko z kimś rozmawiał. Kiedyś napisał wiersz dla jednej dziewczyny ze szkoły, chłopacy mu go zwinęli i cała klasa się z niego śmiała. Ja, jako jedna z niewielu naprawdę go lubiłam. Nie imponowali mi chłopcy, którym w głowie tylko seks i imprezy.
Kiedy Olivier na mnie spojrzał pomachałam Mu i zawołałam Go. Szurając butami zbliżał się w moim kierunku, na Jego oczy spadała ciemna grzywka, na głowę założony miał kaptur. Ledwo widziałam Jego zielone oczy.
- Cześć, co jest?
- Hej. Tak chciałam porozmawiać, czekam właśnie na Lexi, ale trochę się rozpadało. – nie przestawałam się trząść, chłopak to zobaczył i po chwili przykrył mnie swoją bluzą. Podziękowałam Mu i uśmiechnęłam się szeroko.
- Mogę z Tobą posiedzieć? Chyba potrzebujesz rozmowy. – miał rację. Nic mi się nie układało, w domu nikt się mną nie interesował, chłopak na którym zaczęło mi zależeć nawet nie dał sobie nic wyjaśnić. W głębi siebie wiedziałam, że zrobiłam źle, wszystko za szybko się potoczyło. Przecież nie wiedziałam, czy Thayer odwzajemnia moje uczucia. Mógł traktować mnie jak zwykłą znajomą, z którą raz na jakiś czas pójdzie na kawę.
- Jasne. Zgadłeś, ale widzę że Ciebie też coś gnębi. – w Jego oczach łatwo było dojrzeć ból, chciałam Mu jakoś pomóc. Olivier usiadł koło mnie i odgarnął grzywkę spadającą Mu na oczy.
- Taa. Pamiętasz tą dziewczynę, dla której napisałem list? Umawiałem się przez dwa miesiące z Naomi, kochałem Ją przez całą pierwszą klasę, wiesz, mydliła mi oczy, że kocha tylko mnie. Chciała żebym dał Jej trochę czasu, bo chce pozbierać się po nieudanym związku. Zgodziłem się i czekałem na Nią przez cały czas. Miałem nadzieję, że zapomni o swoim byłym i będziemy razem szczęśliwi, ale jak zobaczyłem ich razem coś we mnie pękło. Widziałem jak się całują, jak na siebie patrzą, cholerne gołąbeczki. – widziałam, że bardzo Go to bolało, nie dziwiłam Mu się, został oszukany. – Najgorsze, że nadal Ją kocham i zrobiłbym dla Niej wszystko, mimo że tak mnie zraniła. Nie da się zapomnieć o osobie, która była całym Twoim światem.
Byłam zaskoczona, widywałam Naomi w szkole, wyglądała na naprawdę miła dziewczynę. Pozory mylą, a my często się zawodzimy. Było mi bardzo szkoda Oliviera, był bardzo uczuciowy i mocno to przeżył. Przytuliłam Go delikatnie, kładąc dłonie na Jego plecach.
- Wszystko się jakoś ułoży. – sama chciałam w to wierzyć.
- Już powoli się przyzwyczajam, że zawsze wszystko się schrzani. Najpierw jesteś szczęśliwy, a później ktoś wbija Ci sztylet w serce i świat traci sens. Wiesz jakie to uczucie? Nie polecam.
Dokładnie wiedziałam o czym mówił, jeszcze niedawno leżałam w łóżku, zalewając się łzami i pożerając hektolitry lodów waniliowo truskawkowych. Wiedziałam jak się czuł, Shane także bardzo mnie zranił, sama nie wierzyłam, że tak szybko się pozbierałam. Miałam nadzieję, że u Oliviera będzie tak samo, zapomni o Niej i znajdzie sobie dziewczynę, która będzie warta Jego uczucia.
Deszcz przestał padać, na niebie powoli się rozjaśniało. Po około godzinnej rozmowie w końcu zjawiła się Lexi, jak zwykle uśmiechnięta i radosna, ale gdy zobaczyła mojego rozmówcę od razu zmieniła wyraz twarzy.
- To ja już pójdę, jakbyś chciała porozmawiać, to wiesz gdzie mnie szukać. – Olivier pomachał mi i szybko się oddalił. Kiedy już zniknął z pola mojego widzenia przypomniałam sobie, ze mam na sobie Jego bluzę.
- Cześć. O co chodziło? – pocałowałam swoją przyjaciółkę w policzek i spojrzałam na Nią. Na Jej szyi zobaczyłam wielką malinkę, zaśmiałam się w duchu i czekałam na Jej reakcje.
- Hej, hej. A przestań, po co gadasz z takim dziwakiem? I w ogóle co Ty masz na sobie? Ściągnij to lepiej, bo jeszcze się czymś zarazisz. – nie rozumiałam Jej, jak Ona mogła być taka bezpośrednia? Przecież Olivier był normalnym chłopakiem, z którym można było porozmawiać w porównaniu z innymi osobami z klasy.
- O co Ci chodzi? Coś Ci zrobił? Nawet Go nie znasz..
- Wystarczy, że widzę jak się zachowuje i jak się ubiera. Co On ma w ogóle za tatuaże? Jakieś czachy i nie wiadomo co. – prychnęłam głośno, nie poznawałam swojej przyjaciółki. Teraz w ogóle nie miałam ochoty z Nią rozmawiać. Dlaczego oceniała kogoś po wyglądzie?
- Żałosna jesteś, wiesz? – zeszłam po schodach i zaczęłam biec w stronę mojego domu.

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 3

Zadzwonić? Nie zadzwonić? Nie chciałam się narzucać, nigdy nie pisałam pierwsza, ale przecież On nie miał mojego numeru. A jeśli już nigdy Go nie spotkam? Leżałam w swoim łóżku, z telefonem w ręku zastanawiając się czy zadzwonić. Pomyślałam, że zadzwonię do swojej przyjaciółki Lexie i zapytam, co by zrobiła na moim miejscu. Po paru sygnałach odebrała, od razu przeszłam do rzeczy.
- Cześć. Słuchaj, poznałam wczoraj fajnego chłopaka na imprezie, zastanawiam się czy do Niego zadzwonić, bo widziałam Go z jakąś laską, z którą na pewno go coś łączyło. Kleiła się do niego, co myślisz? – miałam nadzieję, że coś mi doradzi, przecież nie mogłam spędzić całego dnia na zastanawianiu się, co zrobić.
- Hej, ja bym zadzwoniła, przecież nic nie tracisz. A może tą laskę źle odebrałaś, ona się kleiła do Niego, nie wiadomo czy On tego chciał. Mówię Ci, zadzwoń a później powiedz mi jak tam.
W sumie Lexie miała rację, przecież nic nie traciłam. Później mogłam żałować, że nic nie zrobiłam. Pożegnałam się z przyjaciółką i wystukałam na klawiaturze numer Thayera i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po jednym sygnale usłyszałam Jego zaspany głos, na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
- Cześć, postanowiłam zadzwonić. Jak tam u Ciebie? Dotarłeś do domu?
- To dobrze. No jakoś dotarłem, szczerze czekałem na Twój telefon. – Jego głos był zdecydowanie moim ulubionym. Naprawdę czekał na telefon ode mnie? Chciałam się z Nim jak najszybciej zobaczyć, zaproponowałam Mu spotkanie za godzinę.
- No jasne, może być w parku na Williamsa?
- Okej, czyli o 12? Do zobaczenia. – rozłączyłam się i zaczęłam skakać po łóżku z radości. Byłam tak zamroczona, że nawet nie usłyszałam, że moja młodsza siostra weszła do pokoju.
- Skaczesz jakbyś dostała ataku padaczki. – niby rodzeństwo powinno się zawsze wspierać, ja nienawidziłam mojej siostry. Zawsze skarżyła na mnie rodzicom, musiałam wszystko za Nią robić. To, że ma tylko 13 lat nie znaczy, że nie umie umyć naczyń, czy posprzątać domu.
- Nie wiesz, że nie masz wstępu do mojego pokoju? Wypad! – troszkę Ją postraszyłam i w końcu wyszła, a ja mogłam przygotować się na spotkanie z Thayerem. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, ubrałam różową bokserkę i jasne rurki. Wyprostowałam włosy i spryskałam je lakierem, zostało mi 10 minut. Szybko wzięłam torebkę i założyłam różowe vansy.
- Wychodzę! – krzyknęłam do siostry, która pewnie i tak mnie nie usłyszała. W domu nikt się mną nie przejmował, mogłabym uciec na kilka dni i nikt by nie zauważył mojej nieobecności. Dlatego większość czasu spędzałam poza domem. Nigdy nie wyjeżdżałam z rodzicami na wycieczki, Oni po prostu byli bardziej zajęci pracą, niż swoją córką.
Przyszłam do parku, Thayer już czekał, przytulił mnie na przywitanie. Miał na sobie ciemne spodnie i szarą bluzę z nadrukiem. Będąc nawet przez chwilę w Jego ramionach, czułam się nieziemsko.
- Siemka, jak tam się dzisiaj czujesz? Fajnie, że do mnie zadzwoniłaś, też chciałem się z Tobą spotkać. – czułam, że mówi to szczerze. Wiedziałam, że mogę Mu zaufać. Przez połowę nocy nie mogłam zasnąć, bo myślałam o tym, co ostatnio wydarzyło się w moim życiu. Powoli zapominałam o Shani’e, chociaż znaczył dla mnie bardzo dużo. Może po prostu zrozumiałam, że nie warto przejmować się osobami, które nie biorą pod uwagę moich uczuć. A może powoli zadurzałam się w Thayerze..
- Hej. Dobrze, tęskniłam za Tobą. – nie wierzyłam, że to powiedziałam, chciałam cofnąć swoje słowa i powiedzieć coś w stylu „a co z tą blondynką z imprezy”. Czemu cały czas o Niej myślałam? Przecież nie byliśmy parą, ledwo się znaliśmy.
- Tak? – Jego oczy lekko się zaświeciły, a w Jego policzkach pojawiły się słodkie dołeczki. Naprawdę za Nim tęskniłam, brakowało mi Jego uśmiechu. Nie mogłam uwierzyć, że tak się od kogoś uzależniłam i to w tak krótkim czasie.
- Tak. Gdzie idziemy? – najchętniej poszłabym gdzieś, gdzie nikt Nas nie znajdzie. Chciałam spędzić z Nim każdą, wolną chwilę.
- Zaplanowałem coś, chodź. – lubiłam niespodzianki byłam ciekawa, co przygotował. Pewnie jakąś romantyczną komedię w kinie, a może kolację przy świecach? Posłusznie za Nim szłam, zatrzymaliśmy się przy ulicy, gdzie Thayer pokazał mi swój motor. Chłopak włożył mi na głowę kask i zaśmiał się widząc jak w nim wyglądam, był za duży. Podobało mi się, że się o mnie troszczy. W sumie.. To przecież nic nadzwyczajnego, po prostu dał mi swój kask, bo tak się robi. Wsiedliśmy na motor, nigdy wcześniej nie jeździłam, objęłam Go w pasie i oparłam brodę o Jego ramię. Po 20 minutach szybkiej jazdy siedzieliśmy już w kawiarni, pijąc kawę i jedząc ciasto.
- Fajnie było, świetnie się bawiłam, może.. – przerwałam, bo w wejściu zobaczyłam Shane’a razem z jakąś niską brunetką, trzymali się za ręce. Zemdliło mnie. – przepraszam na chwilę. – wstałam gwałtownie i pobiegłam do toalety. A co jeśli mnie widzieli? To pewnie ta laska, z którą mnie zdradził. Nie mogłam Mu tego darować, chciałam żeby poczuł się tak jak ja, gdy dostałam tego żałosnego smsa. Pomalowałam usta szminką i wróciłam do stolika. Thayer wstał, podeszłam do Niego, ujęłam Jego twarz w dłonie i musnęłam Jego usta, kątemm oka widziałam, że Shane na Nas patrzy, był zły. Udało mi się, zadanie wykonane. 

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 2

Do wielkiej imprezy została godzina, Lindsey od paru minut siedziała u mnie podekscytowana, z nadzieją, że pozna dzisiaj jakiegoś fajnego chłopaka. Ja chciałam zapomnieć o zerwaniu z Shane’em, przez te trzy dni nawet do niego nie napisałam, niech sobie troszkę potęskni. Obie z przyjaciółką ubrałyśmy swoje sukienki i założyłyśmy wysokie szpilki, wyciągnęłam z szafki czarną kopertówkę i włożyłam do niej błyszczyk, perfumy i paczkę viceroyów. Przed wielkim domem Chace’a, gdzie miała się odbyć jego osiemnastka, spotkałyśmy Lexie z Jeremym. Ostatnio wszędzie chodzili razem, czy na zakupy, czy na jakąś domówkę. Cieszyłam się razem z moją przyjaciółką, pierwszy raz była szczęśliwa z kimś, kto na Nią zasługiwał. Weszliśmy do domu wszyscy razem, przywitał Nas Chace.
- Siema! Wchodźcie, już się imprezka rozkręca! – nie znałam Go, ale wydawał się być miły, Lindsey wzięła ze sobą wódkę, którą dała chłopakowi w prezencie. Chace otworzył ją i po prostu się napił, spojrzałam na Niego zaskoczona, mi nigdy nie udało się wypić wódki bez skrzywienia się. Weszliśmy do salonu, byłam pewna, że jest już ponad 100 osób. Niektórzy już tak się upili, że leżeli po kątach, inni grali w jakieś gry, reszta tańczyła przy klubowej muzyce. Lindsey wzięła mnie za rękę i pociągnęła na środek pokoju, gdzie wszyscy tańczyli. Zaśmiałam się głośno i zaczęłyśmy ruszać się w rytm piosenki „Do it like a dude”. Po chwili Lindsey zniknęła w objęciach jakiegoś napakowanego gościa, ja usiadłam w kącie, nie czułam się tutaj swobodnie. Odpaliłam papierosa i wsunęłam go między wargi, przy barze zobaczyłam niewysokiego szatyna o brązowych oczach. Nigdy się tak nie czułam, coś kazało mi do Niego podejść. Wyrzuciłam peta do kwiatka i ruszyłam trochę chwiejnym krokiem w Jego stronę. Stanęłam obok chłopaka, jednocześnie biorąc kieliszek z drinkiem.
- Nie za młoda? – uśmiechnął się łobuzersko w moją stronę, miał najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałam. Normalnie nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, ale mogłam zrobić wyjątek..

- Cii. Nie mów nikomu. – Jego obecność sprawiała, że zapomniałam o wszystkim, o moim byłym chłopaku i wszystkich problemach. Miałam ochotę wziąć Go za rękę i pobiec gdziekolwiek, choćby na koniec świata.
- Obiecuję! Tak w ogóle jestem Thayer. – chłopak podał mi rękę, po chwili uścisnęłam ją, miał silne i męskie dłonie.
- Elena. Czemu.. – urwałam, gdy do Thayera podeszła wysoka blondynka i uwiesiła mu się na szyi. Tak.. To pewnie Jego dziewczyna. Co ja sobie w ogóle wyobrażałam? Przystojni mężczyźni nie lecą na przeciętne laski.
- To ja już pójdę, miło było Cię poznać, hej. – odeszłam zawiedziona, nawet się nie odwracając. Wyszłam na podwórko w poszukiwaniu jakiejś ławki. Między drzewami dojrzałam jedną ławkę, na którą usiadłam. Wyciągnęłam jednego papierosa i odpaliłam, obiecałam sobie, że nie będę już palić, ale trudno mi było się odzwyczaić. Zaczęłam to robić, kiedy miałam 15 lat, dużo się wtedy działo, problemy rodzinne, problemy w szkole. Dobrze, że miałam przyjaciół, którzy potrafili mnie z tego wyciągnąć.
- Eleno. Nie zimno? – odwróciłam głowę i zaskoczona zobaczyłam Thayera. Czemu nie siedział w domu ze swoją dziewczyną? Nieważne, z resztą co mnie to obchodzi? Nawet Go nie znałam.
- Nie. Co tu robisz? – skłamałam, trzęsłam się z zimna, nie chciałam żeby to zobaczył, w jednej ręce dalej trzymałam papierosa.
- Nie moje klimaty, wolę na przykład posiedzieć tutaj w ciszy z Tobą. – po tych słowach usiadł koło mnie, nasze dłonie niemal się stykały. Byłam pewna, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi, cieszyłam się, że to właśnie On tutaj ze mną siedzi. Chciałam spytać o blondynkę z baru, ale czułam, że to nie moja sprawa, że nie powinnam się wtrącać.
- A Ty czemu siedzisz tutaj sama? Nie powinnaś tańczyć ze swoją przyjaciółką? Chyba dobrze się bawiłyście?– więc On także zwrócił na mnie uwagę. Odwróciłam głowę w Jego stronę i spojrzałam w Jego brązowe oczy, powoli się w nich zatapiałam. Czułam, że miękną mi kolana, z każdą chwilą traciłam kontrolę.
- Lindsey uciekła z jakimś kolesiem i zostawiła mnie samą, w ogóle czułam się tam jakoś nieswojo. Takie imprezy nie są w moim stylu, wolę jakieś małe domówki, z najbliższymi przyjaciółmi.
- To tak jak ja, wiesz co, ja zaraz będę leciał. Zapiszę Ci swój numer, co Ty na to? Tyle, że nie mam żadnej kartki.
- Może napisz mi na ręce? – odwróciłam dłoń, na mojej ręce dało się dojrzeć blizny po cięciach, widziałam, że chłopak to zauważył, ale nic nie powiedział, zapisał mi swój numer. Miałam wrażenie, że już go zapamiętałam. Podziękowałam i spojrzałam na Niego uśmiechnięta. 

- Ja już będę leciał, zadzwoń lub napisz jeśli będziesz chciała. – Oddalił się i pomachał mi prawą dłonią.
Znowu zostałam sama, ale byłam zbyt podekscytowana, by się tym przejmować. Właśnie dostałam numer od najprzystojniejszego chłopaka, jakiego kiedykolwiek widziałam. To był udany wieczór, nie chciałam już wracać na imprezę, zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu. Przez całą drogę myślałam tylko o Jego ustach, które tak bardzo chciałam dotknąć swoimi.