środa, 29 maja 2013

Rozdział 5

Weszłam do domu i otworzyłam drzwi kluczem, myślałam że w domu nikogo nie ma. Żeby wejść do swojego pokoju musiałam przejść przez pokój rodziców. Już miałam ciągnąć za klamkę, gdy usłyszałam ciche pojękiwania Nie wiedziałam co się dzieje, więc spojrzałam przez dziurkę od klucza, nie mogłam uwierzyć, w to co widziałam. Moja mama leżała na jakimś obcym facecie w łóżku.
- Ja pierdole. – powiedziałam to na tyle głośno, że moja matka gwałtownie wstała.
Ojciec harował, by utrzymać całą rodzinę, a ona puszczała się z jakimś gościem? Jak mogła nam to zrobić, jak mogła zrobić to ojcu? Na to nawet nie było żadnego wyjaśnienia.
Otworzyła drzwi, okrywając się szlafrokiem, Jej twarz automatycznie zalała fala wstydu.
- Elena.. Co Ty tutaj robisz? Nie powinnaś być w szkole?
- Są wakacje. Gdybyś się mną interesowała, wiedziałabyś wszystko, ale nie bo Ty wolisz sypiać z jakimś frajerem. – parsknęłam z pogardą, spoglądając na tego kolesia, był niewiele starszy ode mnie. Spojrzał na mnie zażenowany, szybko zakładając bokserki. – A co z tatą? Nienawidzę Cię! Rozumiesz!?
- Nie chciałam tego. Elena.. Proszę..
- Daruj sobie. Pieprzcie się wszyscy! – trzasnęłam z całej siły drzwiami, wydawało mi się, że szyba roztrzaskała się na milion kawałków. Wybiegłam szybko z domu, nie wiedziałam co robić i gdzie pójść, wszystko szło nie tak jak miało być. Tak bardzo chciałam porozmawiać z Thayerem, potrzebowałam Go. Obiecałam sobie, że ostatni raz do Niego zadzwonię. Nie miałam już siły niczego wyjaśniać. Łzy spływały po moich policzkach, włączył się sygnał, po chwili usłyszałam głos chłopaka.
- Proszę, spotkajmy się. Potrzebuję rozmowy. – powoli głos mi się łamał, byłam roztrzęsiona, nie byłam w stanie wymawiać dalszych słów.
- Eleno, spokojnie. Co się dzieje? Gdzie jesteś? Gdzie mam przyjechać?
- Przyjedź na Contown Street, będę czekać na pomoście. – rozłączyłam się i trzęsącą się dłonią schowałam telefon do kieszeni. Usiadłam na murku i schowałam twarz w dłoniach.
Czym ja sobie na to zasłużyłam? Myślałam, że rodzice są ze sobą szczęśliwi, przecież sprawiali wrażenie zakochanych i oddanych sobie. Czy mama w ogóle pomyślała o Nas? Bałam się reakcji ojca, On zawsze był impulsywny. A jeśli wezmą rozwód? Nie mogłam do tego dopuścić. Mimo, że w ogóle się mną nie interesowali, nie chciałam żeby moja rodzina się rozpadła. Kochałam ich, to oni pokazali mi jak mam żyć.
- Przyjechałem najszybciej jak mogłem. Co się stało? – Thayer przytulił mnie do siebie i pogłaskał mnie po włosach. Wybuchłam spazmatycznym płaczem, nie mogłam już kryć wszystkich uczuć w sobie, nie dawałam sobie rady.
- No już, spokojnie, jestem przy Tobie. Opowiedz mi wszystko.
- Widziałam mamę z innym facetem w łóżku, zdradziła tatę.. Pokłóciłam się z przyjaciółką, a do tego Ty się do mnie nie odzywałeś. – przytuliłam się do Niego i położyłam głowę na Jego ramieniu.
- Wszystko się ułoży, powinnaś porozmawiać z mamą, musi Ci wszystko wyjaśnić. Nie mogłem już wytrzymać nie odzywając się do Ciebie. Tęskniłem.. Bardzo.
W jednej chwili wszystko przestało się liczyć, istniał tylko On. Przy Thayerze zapominałam o wszystkich problemach.
- Już dawno chciałem to zrobić. – położył dłonie na moich biodrach i musnął moje usta swoimi wargami. Pocałowałam Go namiętnie, wsadziłam dłonie w tylne kieszenie jego spodni.
- Chodźmy do mnie. – szepnął mi do ucha, a ja nie zastanawiając się nawet przez chwilę, zgodziłam się.
Weszliśmy do pokoju Thayera, pachniało tam Jego męskimi perfumami. Nie miał wielkiego pokoju, w kącie stało łóżko, zaścielone czarną pościelą. Na ścianach namalowane było graffiti, które jak przypuszczałam sam namalował. Podobało mi się tam, było po prostu skromnie.
Rzuciłam Thayera na łóżko i usiadłam na Nim okrakiem, podwinęłam Mu koszulkę i zaczęłam muskać ustami Jego opalony brzuch. Pragnęłam Go, ale byłam jeszcze dziewicą. Byłam pewna, że to z Nim chcę przeżyć swój pierwszy raz. Nie byłam jednak pewna czy On tego chciał, ale zaraz dostałam potwierdzenie. Chłopak wsunął swoje zimne dłonie pod moją bluzkę i ściągnął ją, rzucając ją niedbale. Przejechał opuszkiem palca po moich plecach, przez moje ciało przeszło multum przyjemnych dreszczy. Odpięłam guzik u Jego spodni i rozpięłam Jego rozporek, zsunęłam spodnie i odrzuciłam je za siebie. Thayer cały czas patrzył mi w oczy, jakby pytał o pozwolenie, ściągnął moje rurki i zaczął jeździć dłonią po wewnętrznej stronie ud. Wpiłam się z namiętnością w Jego wargi, palce jednej ręki wplotłam w Jego włosy, drugą dłonią bawiłam się gumką od Jego bokserek. Thayer wsunął ręce pod zapięcie mojego stanika, po chwili go odpiął, przygryzł swoje wargi i zbliżył swoją twarz do moich piersi, delikatnie muskał je ustami, ja w tym czasie wsunęłam obie dłonie w Jego bokserki. Bawiłam się Jego przyjacielem, chłopak cicho jęknął, zsunęłam Jego bokserki. Chciałam jak najszybciej czuć Go w sobie, niczego tak nie pragnęłam w tej chwili. Thay ściągnął moje majtki i zamruczał seksownie, wbiłam Mu swoje paznokcie w plecy, drapiąc Go lekko.
- Jesteś pewna? – pokiwałam głową, a chłopak delikatnie we mnie wszedł. Bolało, ale po chwili ból zastąpiła przyjemność. Docisnęłam Go do siebie, przyspieszył trochę tempo, nigdy nie czułam takiej rozkoszy, jęczałam głośno, wbijając paznokcie w Jego skórę. Pocałowałam czule Jego wargi, kładąc dłonie na Jego policzkach. Chciałam czuć Go w sobie głębiej, nie myślałam, że mój pierwszy raz będzie taki cudowny. Po wszystkim czułam się szczęśliwa, cieszyłam się, że to właśnie Thayer był moim pierwszym.

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 4

Thayer spojrzał na mnie zaskoczony, sama nie mogłam uwierzyć, że to zrobiłam. Co On mógł sobie o mnie pomyśleć?
- Czemu to zrobiłaś?
- Tak po prostu.. Chciałam. Chodźmy stąd. – pociągnęłam Go za rękę, niestety wyszło tak, że musieliśmy przejść koło stolika Shane’a i jego laski. Shane głośno prychnął i zmierzył Thayera, Jego mina mówiła coś w stylu „niby on jest lepszy ode mnie?” Wyszliśmy szybko z kawiarni, chciałam już iść do domu.
- Kto to był? Ten gość. Patrzył na Ciebie jakby Cię znał. – kiedy przez dłuższą chwilę nie odpowiadałam chłopak powtórzył pytanie.
- Mój były chłopak.. – musiałam Mu powiedzieć prawdę, chciałam być z Nim szczera.
- Aha. To już wszystko rozumiem. Chyba nie mam Ci nic do powiedzenia. Cześć.
- Poczekaj, to nie tak! – Thayer założył kask na głowę, po czym wsiadł na motor i odjechał. Bezradnie patrzyłam jak się oddala. Domyślił się, że pocałowałam Go żeby się zemścić, ale w głębi siebie naprawdę chciałam to zrobić..
Potrzebowałam kogoś, z kim mogłabym porozmawiać. Przyszłam pod dom Lexie. W międzyczasie parę razy dzwoniłam do Thayera, za każdym razem włączała się poczta głosowa. Chciałam Go za wszystko przeprosić, wytłumaczyć, że to nie tak jak myśli. Z Shane’m wszystko było już skończone, nie chciałam Go znać. Kiedy zaczęłam przywiązywać się do Thayera, znów musiałam coś schrzanić. Bardzo tego żałowałam..
Zapukałam cztery razy i raz nacisnęłam dzwonek do drzwi, jak to zawsze robiłam. Z przyjaciółką wymyśliłyśmy tajny szyfr, by mieć pewność, kto przychodzi. Przez 10 minut stałam pod drzwiami jak idiotka i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Nie miałam ochoty wracać do domu, usiadłam na schodkach i wyciągnęłam z torebki papierosa. Nie zdążyłam go odpalić, gdy zaczął padać deszcz. No świetnie, cudowny dzień – pomyślałam i westchnęłam. Robiło się coraz zimniej, a ja miałam tylko bluzkę na ramiączkach. Zaczęłam trząść się z zimna i wtedy zobaczyłam kolegę z klasy, Oliviera. W klasie nikt za Nim nie przepadał, był skryty i rzadko z kimś rozmawiał. Kiedyś napisał wiersz dla jednej dziewczyny ze szkoły, chłopacy mu go zwinęli i cała klasa się z niego śmiała. Ja, jako jedna z niewielu naprawdę go lubiłam. Nie imponowali mi chłopcy, którym w głowie tylko seks i imprezy.
Kiedy Olivier na mnie spojrzał pomachałam Mu i zawołałam Go. Szurając butami zbliżał się w moim kierunku, na Jego oczy spadała ciemna grzywka, na głowę założony miał kaptur. Ledwo widziałam Jego zielone oczy.
- Cześć, co jest?
- Hej. Tak chciałam porozmawiać, czekam właśnie na Lexi, ale trochę się rozpadało. – nie przestawałam się trząść, chłopak to zobaczył i po chwili przykrył mnie swoją bluzą. Podziękowałam Mu i uśmiechnęłam się szeroko.
- Mogę z Tobą posiedzieć? Chyba potrzebujesz rozmowy. – miał rację. Nic mi się nie układało, w domu nikt się mną nie interesował, chłopak na którym zaczęło mi zależeć nawet nie dał sobie nic wyjaśnić. W głębi siebie wiedziałam, że zrobiłam źle, wszystko za szybko się potoczyło. Przecież nie wiedziałam, czy Thayer odwzajemnia moje uczucia. Mógł traktować mnie jak zwykłą znajomą, z którą raz na jakiś czas pójdzie na kawę.
- Jasne. Zgadłeś, ale widzę że Ciebie też coś gnębi. – w Jego oczach łatwo było dojrzeć ból, chciałam Mu jakoś pomóc. Olivier usiadł koło mnie i odgarnął grzywkę spadającą Mu na oczy.
- Taa. Pamiętasz tą dziewczynę, dla której napisałem list? Umawiałem się przez dwa miesiące z Naomi, kochałem Ją przez całą pierwszą klasę, wiesz, mydliła mi oczy, że kocha tylko mnie. Chciała żebym dał Jej trochę czasu, bo chce pozbierać się po nieudanym związku. Zgodziłem się i czekałem na Nią przez cały czas. Miałem nadzieję, że zapomni o swoim byłym i będziemy razem szczęśliwi, ale jak zobaczyłem ich razem coś we mnie pękło. Widziałem jak się całują, jak na siebie patrzą, cholerne gołąbeczki. – widziałam, że bardzo Go to bolało, nie dziwiłam Mu się, został oszukany. – Najgorsze, że nadal Ją kocham i zrobiłbym dla Niej wszystko, mimo że tak mnie zraniła. Nie da się zapomnieć o osobie, która była całym Twoim światem.
Byłam zaskoczona, widywałam Naomi w szkole, wyglądała na naprawdę miła dziewczynę. Pozory mylą, a my często się zawodzimy. Było mi bardzo szkoda Oliviera, był bardzo uczuciowy i mocno to przeżył. Przytuliłam Go delikatnie, kładąc dłonie na Jego plecach.
- Wszystko się jakoś ułoży. – sama chciałam w to wierzyć.
- Już powoli się przyzwyczajam, że zawsze wszystko się schrzani. Najpierw jesteś szczęśliwy, a później ktoś wbija Ci sztylet w serce i świat traci sens. Wiesz jakie to uczucie? Nie polecam.
Dokładnie wiedziałam o czym mówił, jeszcze niedawno leżałam w łóżku, zalewając się łzami i pożerając hektolitry lodów waniliowo truskawkowych. Wiedziałam jak się czuł, Shane także bardzo mnie zranił, sama nie wierzyłam, że tak szybko się pozbierałam. Miałam nadzieję, że u Oliviera będzie tak samo, zapomni o Niej i znajdzie sobie dziewczynę, która będzie warta Jego uczucia.
Deszcz przestał padać, na niebie powoli się rozjaśniało. Po około godzinnej rozmowie w końcu zjawiła się Lexi, jak zwykle uśmiechnięta i radosna, ale gdy zobaczyła mojego rozmówcę od razu zmieniła wyraz twarzy.
- To ja już pójdę, jakbyś chciała porozmawiać, to wiesz gdzie mnie szukać. – Olivier pomachał mi i szybko się oddalił. Kiedy już zniknął z pola mojego widzenia przypomniałam sobie, ze mam na sobie Jego bluzę.
- Cześć. O co chodziło? – pocałowałam swoją przyjaciółkę w policzek i spojrzałam na Nią. Na Jej szyi zobaczyłam wielką malinkę, zaśmiałam się w duchu i czekałam na Jej reakcje.
- Hej, hej. A przestań, po co gadasz z takim dziwakiem? I w ogóle co Ty masz na sobie? Ściągnij to lepiej, bo jeszcze się czymś zarazisz. – nie rozumiałam Jej, jak Ona mogła być taka bezpośrednia? Przecież Olivier był normalnym chłopakiem, z którym można było porozmawiać w porównaniu z innymi osobami z klasy.
- O co Ci chodzi? Coś Ci zrobił? Nawet Go nie znasz..
- Wystarczy, że widzę jak się zachowuje i jak się ubiera. Co On ma w ogóle za tatuaże? Jakieś czachy i nie wiadomo co. – prychnęłam głośno, nie poznawałam swojej przyjaciółki. Teraz w ogóle nie miałam ochoty z Nią rozmawiać. Dlaczego oceniała kogoś po wyglądzie?
- Żałosna jesteś, wiesz? – zeszłam po schodach i zaczęłam biec w stronę mojego domu.

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 3

Zadzwonić? Nie zadzwonić? Nie chciałam się narzucać, nigdy nie pisałam pierwsza, ale przecież On nie miał mojego numeru. A jeśli już nigdy Go nie spotkam? Leżałam w swoim łóżku, z telefonem w ręku zastanawiając się czy zadzwonić. Pomyślałam, że zadzwonię do swojej przyjaciółki Lexie i zapytam, co by zrobiła na moim miejscu. Po paru sygnałach odebrała, od razu przeszłam do rzeczy.
- Cześć. Słuchaj, poznałam wczoraj fajnego chłopaka na imprezie, zastanawiam się czy do Niego zadzwonić, bo widziałam Go z jakąś laską, z którą na pewno go coś łączyło. Kleiła się do niego, co myślisz? – miałam nadzieję, że coś mi doradzi, przecież nie mogłam spędzić całego dnia na zastanawianiu się, co zrobić.
- Hej, ja bym zadzwoniła, przecież nic nie tracisz. A może tą laskę źle odebrałaś, ona się kleiła do Niego, nie wiadomo czy On tego chciał. Mówię Ci, zadzwoń a później powiedz mi jak tam.
W sumie Lexie miała rację, przecież nic nie traciłam. Później mogłam żałować, że nic nie zrobiłam. Pożegnałam się z przyjaciółką i wystukałam na klawiaturze numer Thayera i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po jednym sygnale usłyszałam Jego zaspany głos, na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
- Cześć, postanowiłam zadzwonić. Jak tam u Ciebie? Dotarłeś do domu?
- To dobrze. No jakoś dotarłem, szczerze czekałem na Twój telefon. – Jego głos był zdecydowanie moim ulubionym. Naprawdę czekał na telefon ode mnie? Chciałam się z Nim jak najszybciej zobaczyć, zaproponowałam Mu spotkanie za godzinę.
- No jasne, może być w parku na Williamsa?
- Okej, czyli o 12? Do zobaczenia. – rozłączyłam się i zaczęłam skakać po łóżku z radości. Byłam tak zamroczona, że nawet nie usłyszałam, że moja młodsza siostra weszła do pokoju.
- Skaczesz jakbyś dostała ataku padaczki. – niby rodzeństwo powinno się zawsze wspierać, ja nienawidziłam mojej siostry. Zawsze skarżyła na mnie rodzicom, musiałam wszystko za Nią robić. To, że ma tylko 13 lat nie znaczy, że nie umie umyć naczyń, czy posprzątać domu.
- Nie wiesz, że nie masz wstępu do mojego pokoju? Wypad! – troszkę Ją postraszyłam i w końcu wyszła, a ja mogłam przygotować się na spotkanie z Thayerem. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, ubrałam różową bokserkę i jasne rurki. Wyprostowałam włosy i spryskałam je lakierem, zostało mi 10 minut. Szybko wzięłam torebkę i założyłam różowe vansy.
- Wychodzę! – krzyknęłam do siostry, która pewnie i tak mnie nie usłyszała. W domu nikt się mną nie przejmował, mogłabym uciec na kilka dni i nikt by nie zauważył mojej nieobecności. Dlatego większość czasu spędzałam poza domem. Nigdy nie wyjeżdżałam z rodzicami na wycieczki, Oni po prostu byli bardziej zajęci pracą, niż swoją córką.
Przyszłam do parku, Thayer już czekał, przytulił mnie na przywitanie. Miał na sobie ciemne spodnie i szarą bluzę z nadrukiem. Będąc nawet przez chwilę w Jego ramionach, czułam się nieziemsko.
- Siemka, jak tam się dzisiaj czujesz? Fajnie, że do mnie zadzwoniłaś, też chciałem się z Tobą spotkać. – czułam, że mówi to szczerze. Wiedziałam, że mogę Mu zaufać. Przez połowę nocy nie mogłam zasnąć, bo myślałam o tym, co ostatnio wydarzyło się w moim życiu. Powoli zapominałam o Shani’e, chociaż znaczył dla mnie bardzo dużo. Może po prostu zrozumiałam, że nie warto przejmować się osobami, które nie biorą pod uwagę moich uczuć. A może powoli zadurzałam się w Thayerze..
- Hej. Dobrze, tęskniłam za Tobą. – nie wierzyłam, że to powiedziałam, chciałam cofnąć swoje słowa i powiedzieć coś w stylu „a co z tą blondynką z imprezy”. Czemu cały czas o Niej myślałam? Przecież nie byliśmy parą, ledwo się znaliśmy.
- Tak? – Jego oczy lekko się zaświeciły, a w Jego policzkach pojawiły się słodkie dołeczki. Naprawdę za Nim tęskniłam, brakowało mi Jego uśmiechu. Nie mogłam uwierzyć, że tak się od kogoś uzależniłam i to w tak krótkim czasie.
- Tak. Gdzie idziemy? – najchętniej poszłabym gdzieś, gdzie nikt Nas nie znajdzie. Chciałam spędzić z Nim każdą, wolną chwilę.
- Zaplanowałem coś, chodź. – lubiłam niespodzianki byłam ciekawa, co przygotował. Pewnie jakąś romantyczną komedię w kinie, a może kolację przy świecach? Posłusznie za Nim szłam, zatrzymaliśmy się przy ulicy, gdzie Thayer pokazał mi swój motor. Chłopak włożył mi na głowę kask i zaśmiał się widząc jak w nim wyglądam, był za duży. Podobało mi się, że się o mnie troszczy. W sumie.. To przecież nic nadzwyczajnego, po prostu dał mi swój kask, bo tak się robi. Wsiedliśmy na motor, nigdy wcześniej nie jeździłam, objęłam Go w pasie i oparłam brodę o Jego ramię. Po 20 minutach szybkiej jazdy siedzieliśmy już w kawiarni, pijąc kawę i jedząc ciasto.
- Fajnie było, świetnie się bawiłam, może.. – przerwałam, bo w wejściu zobaczyłam Shane’a razem z jakąś niską brunetką, trzymali się za ręce. Zemdliło mnie. – przepraszam na chwilę. – wstałam gwałtownie i pobiegłam do toalety. A co jeśli mnie widzieli? To pewnie ta laska, z którą mnie zdradził. Nie mogłam Mu tego darować, chciałam żeby poczuł się tak jak ja, gdy dostałam tego żałosnego smsa. Pomalowałam usta szminką i wróciłam do stolika. Thayer wstał, podeszłam do Niego, ujęłam Jego twarz w dłonie i musnęłam Jego usta, kątemm oka widziałam, że Shane na Nas patrzy, był zły. Udało mi się, zadanie wykonane. 

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 2

Do wielkiej imprezy została godzina, Lindsey od paru minut siedziała u mnie podekscytowana, z nadzieją, że pozna dzisiaj jakiegoś fajnego chłopaka. Ja chciałam zapomnieć o zerwaniu z Shane’em, przez te trzy dni nawet do niego nie napisałam, niech sobie troszkę potęskni. Obie z przyjaciółką ubrałyśmy swoje sukienki i założyłyśmy wysokie szpilki, wyciągnęłam z szafki czarną kopertówkę i włożyłam do niej błyszczyk, perfumy i paczkę viceroyów. Przed wielkim domem Chace’a, gdzie miała się odbyć jego osiemnastka, spotkałyśmy Lexie z Jeremym. Ostatnio wszędzie chodzili razem, czy na zakupy, czy na jakąś domówkę. Cieszyłam się razem z moją przyjaciółką, pierwszy raz była szczęśliwa z kimś, kto na Nią zasługiwał. Weszliśmy do domu wszyscy razem, przywitał Nas Chace.
- Siema! Wchodźcie, już się imprezka rozkręca! – nie znałam Go, ale wydawał się być miły, Lindsey wzięła ze sobą wódkę, którą dała chłopakowi w prezencie. Chace otworzył ją i po prostu się napił, spojrzałam na Niego zaskoczona, mi nigdy nie udało się wypić wódki bez skrzywienia się. Weszliśmy do salonu, byłam pewna, że jest już ponad 100 osób. Niektórzy już tak się upili, że leżeli po kątach, inni grali w jakieś gry, reszta tańczyła przy klubowej muzyce. Lindsey wzięła mnie za rękę i pociągnęła na środek pokoju, gdzie wszyscy tańczyli. Zaśmiałam się głośno i zaczęłyśmy ruszać się w rytm piosenki „Do it like a dude”. Po chwili Lindsey zniknęła w objęciach jakiegoś napakowanego gościa, ja usiadłam w kącie, nie czułam się tutaj swobodnie. Odpaliłam papierosa i wsunęłam go między wargi, przy barze zobaczyłam niewysokiego szatyna o brązowych oczach. Nigdy się tak nie czułam, coś kazało mi do Niego podejść. Wyrzuciłam peta do kwiatka i ruszyłam trochę chwiejnym krokiem w Jego stronę. Stanęłam obok chłopaka, jednocześnie biorąc kieliszek z drinkiem.
- Nie za młoda? – uśmiechnął się łobuzersko w moją stronę, miał najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałam. Normalnie nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, ale mogłam zrobić wyjątek..

- Cii. Nie mów nikomu. – Jego obecność sprawiała, że zapomniałam o wszystkim, o moim byłym chłopaku i wszystkich problemach. Miałam ochotę wziąć Go za rękę i pobiec gdziekolwiek, choćby na koniec świata.
- Obiecuję! Tak w ogóle jestem Thayer. – chłopak podał mi rękę, po chwili uścisnęłam ją, miał silne i męskie dłonie.
- Elena. Czemu.. – urwałam, gdy do Thayera podeszła wysoka blondynka i uwiesiła mu się na szyi. Tak.. To pewnie Jego dziewczyna. Co ja sobie w ogóle wyobrażałam? Przystojni mężczyźni nie lecą na przeciętne laski.
- To ja już pójdę, miło było Cię poznać, hej. – odeszłam zawiedziona, nawet się nie odwracając. Wyszłam na podwórko w poszukiwaniu jakiejś ławki. Między drzewami dojrzałam jedną ławkę, na którą usiadłam. Wyciągnęłam jednego papierosa i odpaliłam, obiecałam sobie, że nie będę już palić, ale trudno mi było się odzwyczaić. Zaczęłam to robić, kiedy miałam 15 lat, dużo się wtedy działo, problemy rodzinne, problemy w szkole. Dobrze, że miałam przyjaciół, którzy potrafili mnie z tego wyciągnąć.
- Eleno. Nie zimno? – odwróciłam głowę i zaskoczona zobaczyłam Thayera. Czemu nie siedział w domu ze swoją dziewczyną? Nieważne, z resztą co mnie to obchodzi? Nawet Go nie znałam.
- Nie. Co tu robisz? – skłamałam, trzęsłam się z zimna, nie chciałam żeby to zobaczył, w jednej ręce dalej trzymałam papierosa.
- Nie moje klimaty, wolę na przykład posiedzieć tutaj w ciszy z Tobą. – po tych słowach usiadł koło mnie, nasze dłonie niemal się stykały. Byłam pewna, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi, cieszyłam się, że to właśnie On tutaj ze mną siedzi. Chciałam spytać o blondynkę z baru, ale czułam, że to nie moja sprawa, że nie powinnam się wtrącać.
- A Ty czemu siedzisz tutaj sama? Nie powinnaś tańczyć ze swoją przyjaciółką? Chyba dobrze się bawiłyście?– więc On także zwrócił na mnie uwagę. Odwróciłam głowę w Jego stronę i spojrzałam w Jego brązowe oczy, powoli się w nich zatapiałam. Czułam, że miękną mi kolana, z każdą chwilą traciłam kontrolę.
- Lindsey uciekła z jakimś kolesiem i zostawiła mnie samą, w ogóle czułam się tam jakoś nieswojo. Takie imprezy nie są w moim stylu, wolę jakieś małe domówki, z najbliższymi przyjaciółmi.
- To tak jak ja, wiesz co, ja zaraz będę leciał. Zapiszę Ci swój numer, co Ty na to? Tyle, że nie mam żadnej kartki.
- Może napisz mi na ręce? – odwróciłam dłoń, na mojej ręce dało się dojrzeć blizny po cięciach, widziałam, że chłopak to zauważył, ale nic nie powiedział, zapisał mi swój numer. Miałam wrażenie, że już go zapamiętałam. Podziękowałam i spojrzałam na Niego uśmiechnięta. 

- Ja już będę leciał, zadzwoń lub napisz jeśli będziesz chciała. – Oddalił się i pomachał mi prawą dłonią.
Znowu zostałam sama, ale byłam zbyt podekscytowana, by się tym przejmować. Właśnie dostałam numer od najprzystojniejszego chłopaka, jakiego kiedykolwiek widziałam. To był udany wieczór, nie chciałam już wracać na imprezę, zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu. Przez całą drogę myślałam tylko o Jego ustach, które tak bardzo chciałam dotknąć swoimi.

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 1

Obudziłam się z okropnym bólem głowy, z tego co pamiętam wczoraj trochę przesadziłam z alkoholem. Ze znajomymi byliśmy na imprezie z okazji zakończenia roku szkolnego u Jeremy'ego- chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki Lexie. Ostatnie co zapamiętałam to to, że Lindsey wyszła z nowo poznanym chłopakiem. Moja głowa cały czas pulsowała, w gardle czułam okropną Saharę. Wzięłam do ręki telefon i otworzyłam jedną z wiadomości. "Wczoraj na imprezie.. Coś się wydarzyło, przepraszam. Nie możemy już dłużej ze sobą być", nadawcą był Shane, mój chłopak i jak się okazuje kompletny dupek. Nie ma nic gorszego od zdrady i poinformowania o zerwaniu smsem. Byliśmy razem ponad rok, mimowolnie łzy spłynęły po moich policzkach, wyciągnęłam z torebki papierosa i zapalniczkę po czym usiadłam w oknie. Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się wdychając dym w płuca. Z Shane’em poznaliśmy się na wycieczce szkolnej, niedługo po niej zaczęliśmy być razem. Niestety, nic nie trwa wiecznie. Nie miałam siły odpisać, nie chciałam z Nim dzisiaj rozmawiać. Na swoim dotykowym telefonie wybrałam z listy kontaktów Lexie i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po trzech sygnałach usłyszałam zaspany głos mojej przyjaciółki.
- Czemu dzwonisz tak wcześnie? Jest dopiero 9, wakacje są dziewczyno.
- Shane ze mną zerwał. - wydukałam z siebie i odgarnęłam włosy, które spadały mi na czoło. Byłam ciekawa jej reakcji, uważała nas za przykład prawdziwej miłości. Niestety, nie tylko ona się pomyliła.
- Co?! O czym Ty mówisz? Dlaczego?
- Napisał mi smsa, że coś się wydarzyło na wczorajszej imprezie i że nie możemy już dalej ze sobą być. Super prawda? Gdyby powiedział mi to normalnie, prosto w oczy, ale nie.. Stać go tylko na wysłanie jakiegoś głupiego smsa, po roku związku. Jak ja mogłam być taka głupia? - nigdy bym nie pomyślała, że Shane może mi coś takiego zrobić. Nie dawał mi żadnych powodów do tego bym przestała Mu ufać. Chciałam jak najszybciej o tym zapomnieć, zapowiadał się idealny początek wakacji.
- Nie rozumiem nic, przecież byliście idealną parą. Powinnaś się z nim spotkać żeby wytłumaczył Ci co zaszło. Może to nie tak jak myślisz.
- Lexie, jest dokładnie tak jak myślę. Znudziłam mu się więc przespał się z jakąś zdzirą. Ciekawe czy jest atrakcyjna, czy jest ładniejsza niż ja. Naprawdę nie chce go teraz widzieć. Muszę kończyć, zadzwonię do Ciebie później. - nie miałam ochoty dłużej rozmawiać, najchętniej zamknęłabym się w szczelnym pokoju i z całych sił krzyknęła "kurwa". Wzięłam swoją brązową torebkę i założyłam ją na ramię, ubrałam białe trampki i wsunęłam na nos przeciwsłoneczne okulary. Dzisiaj słońce świeciło wyjątkowo mocno, chciałam się opalić na te wakacje. Wiedziałam, że zakupy poprawią mi humor więc zmierzałam w stronę galerii. Włożyłam sobie słuchawki do uszu i włączyłam jedną z tych piosenek, przy których aż chce się tańczyć. Nie zdążyłam przesłuchać nawet minuty, gdy poczułam na plecach lekkie uderzenie.
- Lindsey. Hej. Gdzie Twoje ciacho z wczoraj? – zaśmiałam się głośno i poruszyłam brwiami w górę. Przyjaciółka była dosyć rozrywkową osobą, na najlepsze imprezy chodziłam właśnie z Nią. Umiała się bawić jak nikt inny. Bardzo dobrze się dogadywałyśmy, nie tylko dlatego że byłyśmy w tym samym wieku, ale też dlatego, że miałyśmy podobne zainteresowania. Lubiłyśmy plotkować o pustych blondynkach z naszej szkoły i oceniać, czy ten seksowny brunet ma jędrny tyłek.
- Cześć Elena, a no właśnie wyszedł ode mnie rano, ale nic nie zaszło, jakiś taki dziwny był. A Ty co tutaj robisz? Nie odsypiasz po wczorajszym? Dużo się działo podobno. – nie wiem czy miała na myśli mojego chłopaka, ale nie obchodziło mnie to, bo miałam zamiar dobrze się bawić bez niego. Zaproponowałam Jej wspólne zakupy, gdzie wszystko Jej opowiedziałam.
- Świetne wyczucie czasu. Muszę sobie kupić sukienkę, bo niedługo idę na osiemnastkę. Może poszłabyś ze mną, będzie paru znajomych ze szkoły. – właściwie czemu nie? Zgodziłam się, weszłyśmy do butiku z letnimi ubraniami, od razu rzuciła mi się w oczy krótka, niebieska sukienka, bez ramiączek. Widziałam, że Lindsey wzięła już parę sukienek do przebieralni, pomknęłam za Nią. Pokazała mi piękną, fioletową kieckę, która ledwo zakrywała uda. Pokiwałam głową z uznaniem i ściągnęłam swoje trampki razem z szarymi rurkami i bluzką na ramiączkach. Włożyłam sukienkę, Lindsey zagwizdała komicznie i uniosła kciuk w górę. Wyglądałam w niej nieziemsko, niech Shane wie, co stracił. Popatrzyłam na cenę, zaraz po tym zaglądnęłam do portfela, starczyło mi, jeszcze nie zdążyłam wydać kieszonkowego od rodziców. Przyjaciółka ubrała swoją sukienkę, bardzo do Niej pasowała, idealnie uwydatniała Jej długie nogi. Przebrałyśmy się i zaniosłyśmy je do kasy, by zaraz za nie zapłacić. Poszłyśmy jeszcze na moje ulubione lody amerykańskie, schowałam swoje okulary do torby, gdy usłyszałam ciche wibracje, dzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, to Shane. Lindsey popatrzyła na mnie zdezorientowana. Odrzuciłam połączenie i posłałam dziewczynie ciepły uśmiech.
- Walić to.